Obstrukcja.

Zaparcia, ile jeść węglowodanów?.

Od września stosuję Żywienie Optymalne. Ustąpiły mi dolegliwości gastryczne – wzdęcia, bóle w okolicy pępka i w podbrzuszu, zgagi, straszliwe obstrukcje – teraz pomagają suszone śliwki. Nadal jednak utrzymują się dokuczliwe szumy w uszach, bóle w kolanach i łopatkach. Nie chudnę. Jadam niewiele i prawie wcale nie uwzględniam węglowodanów. Czy tu może być przyczyna?

Czy węglowodany są niezbędne? Niektóre Pańskie receptury kulinarne nie uwzględniają węglowodanów, więc doszłam do wniosku, że w ogóle nie muszę ich jadać. Czasem jednak źle się czuję i wówczas zjadam 3-4 śliwki w czekoladzie. Nie zawsze jednak to pomaga. Pańska Dieta Optymalna stała się autentyczny hitem w moim kręgu rodzinno-towarzyskim tu w Szczecinie. Książka jednak na rynku księgarskim jest absolutnie niedostępna. Na moje prośby siostra co kilka dni dosyła mi kolejne egzemplarze. A miasto nasze bardzo potrzebuje nie tylko „Diety Optymalnej”, ale także „Arkadii”, chociażby dlatego, że w spisie najbardziej zniszczonych ekologicznie rejonów w Polsce znajduje się na następnym po Śląsku miejscu.
D. K.

Odpowiedź:
Po ponad 2 miesiącach Żywienia Optymalnego ustąpiły u pani wszystkie dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, w tym „straszliwe zaparcia”. U części osób po przejściu na Żywienie Optymalne pojawiają się przejściowe zaparcia, nasilają się już istniejące, u innych zaparcia szybko ustępują. Jest to dolegliwość przykra, ale przecież przejściowa. Jest wiele leków i sposobów na to, aby poradzić sobie z zaparciami i trzeba te leki, lub sposoby stosować dopóki są zaparcia. Zaparcia przy Żywieniu Optymalnym nie są tak szkodliwe, jak przy innych modelach żywienia. Bóle brzucha, zgagi, wzdęcia i wiatry po kilku dniach ustępują zupełnie. To dobrze, bo tak być powinno. „Korzystniej jest, w jakikolwiek bądź sposób, zmniejszać to, co by żołądek obciążało” – napisał rzymski historyk Pliniusz. Tak jest istotnie.
Trzeba tak dobierać pożywienie, aby w możliwie małej objętości znajdowało się możliwie dużo składników odżywczych, jak najbardziej strawionych poza organizmem przez obróbkę kulinarną, jak najwięcej kalorii i jak najmniej części zbędnych, nie strawionych, których „trawieniem” zajmują się bakterie w jelicie grubym, a one trawią tak, aby to było dla nich korzystne. Co korzystne dla bakterii, jest niekorzystne dla organizmu człowieka. Jeśli bakterie nie mają już co „trawić”, to nie powstają w jelitach trujące produkty ich przemiany materii, które ponadto bardzo obciążają pracą wątrobę, szkodzą samej wątrobie i całemu organizmowi.
Gdy bakterie nie mają co trawić, nie wytwarzają metanu, dwutlenku węgla, siarkowodoru, innych substancji lotnych, cuchnących, co powoduje, że wzdęć, gazów, wiatrów i odbijań nie ma.
Różne są mechanizmy defekacji ( wydalania kału) i w zależności od tego, które dominują, organizm reaguje przy przejściu na Żywienie Optymalne w różny sposób. Ze względu na przyczynę ogólnie zaparcia można podzielić na: spastyczne lub atoniczne. Przy zaparciach spastycznych przyczyną wyższą tych zaparć jest przewaga układu parasympatycznego w obszarze brzucha. Przyczyną tej przewagi jest określony model żywienia. Te zaparcia ustępują po dłuższym czasie, gdy organizm już uporządkuje czynność układu wegetatywnego w tym obszarze.
Ustępowanie zaparć można przyspieszyć stosując prądy selektywne S, które szybko usuwają przewagę układu parasympatycznego. Przy zaparciach spastycznych stolec jest jak u owcy, bobkowaty, a samo wydalanie może być bolesne. Te objawy po prądach S ustępują szybko, na samym Żywieniu Optymalnym mogą utrzymać się dłużej. Ilość wydalonego kału przy prawidłowym stosowaniu Żywienia Optymalnego jest kilka razy mniejsza i nie cuchnie on tak, jak przy tradycyjnym modelu żywienia. Przy zaparciach atonicznych, to znaczy takich, przy których jelito jest rozciągnięte, a mięśniówka jelit słaba, perystaltyka upośledzona – można pomóc stosując prądy PS, które pobudzają perystaltykę jelit i prądy 0, które działają bezpośrednio na okrężne gładkie mięśnie jelit, ćwiczą je i wzmacniają. Prądy stosujemy tylko wówczas, gdy dolegliwości są bardzo nasilone.
Rozsądniej jest poczekać kilka, kilkanaście tygodni na wyleczenie zaparcia ( które i tak nastąpić musi ), stosując proste leki stosowane w zaparciach.
Węglowodanów lepiej jest jednak nieco zjadać. Wprawdzie Eskimosi na Grenlandii spożywali średnio 20g węglowodanów na dobę, ale jest to nieco za mało. Organizm potrzebuje pewnej ilości węglowodanów i lepiej jest, gdy dostarczane są one w pożywieniu. Krwinki czerwone i częściowo nerwy, potrzebują nieco węglowodanów. Gdy organizm ma za mało węglowodanów, musi te węglowodany sam wytworzyć. Robi je głównie z białka i z glicerolu. Z kwasów tłuszczowych nie może.
Synteza węglowodanów w organizmie nie jest prosta. Obciąża ona pracą głównie wątrobę, a ta zajęta „robotą głupiego” nie może wytwarzać tyle ATP i innych związków fosforowych wysoko energetycznych, na których pracuje mózg, serce i inne ważne narządy. Mózg i serce w tych warunkach muszą korzystać z gorszych źródeł energii w większym lub mniejszym zakresie, a organizm wytwarza i dostarcza dla potrzeb mózgu i serca lepsze „paliwa”, których w pożywieniu nie ma. Są to tak zwane ciała ketonowe, kalorycznie najlepsze paliwa, lepsze od kwasów tłuszczowych nasyconych. Mózg i serce może spalać tylko określoną ich ilość. Jeśli wątroba wytwarza  za dużo ciał ketonowych, gromadzą się we krwi, powodują zakwaszenie organizmu i są wydalane z moczem. Najczęściej bywa to w diecie Atkins I, cukrzycy, ale również w głodówce, czy u części ludzi na Diecie Optymalnej, którzy zjadają zbyt mało węglowodanów.
Ciała ketonowe w moczu są oznaczane krzyżykami od 1 do 4. Przy jednym krzyżyku nie ma powodów do obawy, przy dwóch trzeba uważać, przy trzech lub czterech trzeba reagować. Zwiększenie przejściowe spożycia węglowodanów o 15-20 gram na dobę, najczęściej szybko powoduje znikanie ciał ketonowych z moczu i krwi. Jeśli zjada się białka o najwyższej wartości biologicznej ( żółtka, szpik, podroby), najkorzystniej jest spożywać około 0,8 g węglowodanów na 1 kg wagi ciała/dobę jeśli trzeba (obecność ciał ketonowych) to około 1 g węglowodanów/dobę.
Węglowodany liczymy na dobę. Zatem mogą być posiłki zupełnie bez węglowodanów, byle ilość na dobę była utrzymana. Jeśli zjadamy zbyt mało węglowodanów , obciążamy organizm, który musi je wytwarzać. Gdy zjemy ich za dużo, gospodarka energetyczna ustroju będzie nieco mniej sprawna, ale szkód nie będzie. Granicą bezpieczną jest 100g węglowodanów na dobę. Nawet do 150g/dobę nie powoduje większych szkód, jeśli te węglowodany są spożywane w postaci skrobi. Szkody już będą, gdy zjemy powyżej 100g węglowodanów na dobę w postaci cukrów prostych, szczególnie jeśli jest to cukier owocowy, czyli inaczej fruktoza. Po dłuższym okresie stosowania Żywienia Optymalnego, liczyć nic nie trzeba. Organizm sam wie, ile powinien mieć węglowodanów i robi to bezbłędnie.

Jan Kwaśniewski

Przewijanie do góry