Znienawidzony przez (…).Jedyny Kwaśniewski ceniony przez Lecha Wałęsę.
To przypadkowa zbieżność nazwisk?
Zupełnie przypadkowa.
– Lecz większość, słysząc hasło „dieta Kwaśniewskiego”, myśli o prezydenckiej zupie kapuścianej.
Prezydent Putin, będąc w Polsce, powiedział, że zna dietę Kwaśniewskiego i miał na myśli moją dietę. Na Język rosyjski przetłumaczono moją książkę „Żywienie optymalne”. Zna ją tam i stosuje wielu ludzi.
– Po wywiadzie w VIVIE! z Lechem Wałęsą, który wierzy, że dzięki Pańskiej diecie od roku nie zażywa insuliny, rozdzwoniły się redakcyjne telefony.
Dieta optymalna to nie kwestia wiary, a wiedzy. Jest oparta na prawach obowiązujących w fizyce, chemii i biochemii. Jej istotą są właściwe proporcje białka, tłuszczów i węglowodanów. Jak w technice: części budulcowe, części zamienne, dodatki, paliwa, energia elektryczna.
Biochemicy wiedzą, że białka wysokiej Jakości to żółtka kurze, wątroba, nerki, a najdoskonalszym „paliwem” dla organizmu człowieka są tłuszcze, pod względem składu chemicznego najlepsze, a więc tłuszcze twarde pochodzenia zwierzęcego. Bo to kwasy tłuszczowe o długich łańcuchach, w pełni nasycone wodorem. Gdy więc doszedłem do wniosku, że w żywieniu człowieka najważniejsza jest proporcja białka, tłuszczu i węglowodanów, zacząłem szukać wzorca tych proporcji. Musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego na gram białka ma być trzy gramy tłuszczu.
– Dlaczego?
Wzorcem jest mleko kobiece, w którym na gram białka przypada od 2,3 grama tłuszczu (najchudsze mleko u kobiet w Indiach) do 11 gramów tłuszczu na gram białka u kobiet w pasterskich plemionach. W połowie lat 70. Polki miały średnio 3,14 grama tłuszczu. Amerykanki – 4,67. Sądząc po rozwoju gospodarki tu i tam, widać chyba, co lepsze. U Polek do dzisiaj ten wskaźnik pozostał niezmieniony.
– Polska miała przymusowy wojenny post, a potem czasy niedożywienia powojennego.
Polska miała przymusowy post praktycznie od czasów, gdy Zygmunt August zamknął oczy: 170 dni postu w roku wystarczyło, aby ten naród zgnoić, zniszczyć, odmóżdżyć. Posty były tylko po to, aby zamienić rządzonych w „bydło ludzkie”. Już Karol Wielki za zabicie człowieka karał niewielką grzywną, za złamanie postów-śmiercią. „Kto w dni zakazane pożywa mięso, straci zęby, niepoprawiony straci głowę”. A człowiek powinien się żywić jednakowo, w miarę najlepiej. Żadne zwierzę nie pości.
– No tak. A u Pana same pyszności: słonina, szpik, smalec, sadło, podgardle, tłuszcz gęsi. Nawet frytki zaleca Pan robić na łoju.
Kaloriami się człowiek nie nakarmi. Nieważne, czy będziemy jedli boczek, czy orzechy włoskie, laskowe, migdały, wiórki kokosowe, słonecznik-to dokładnie to samo, bo dostarczamy organizmowi najwartościowszego paliwa.
-Odkąd się okazało, że 40 procent genów człowieka i banana jest identyczna, nic mnie już nie zdziwi. Pierwszym zabójcą Polaków są choroby układu krążenia. Chce nam Pan wmówić, że nie będziemy mieli cholesterolu, a co za tym idzie miażdżycy, jedząc takie ilości jajek?
Jajka to symbol życia i rozwoju. Dla człowieka żywiącego się optymalnie to najwyższej jakości produkt spożywczy, bo zawiera także nienasycone kwasy tłuszczowe, składniki mineralne, siarkę, cholinę, jod. Nauka przyjęła jako wzorzec najlepszego białka całe jajka, ale żółtka są najlepsze. Można ich zjadać dziennie 4 do 5, a przy dużym wysiłku fizycznym – do 10.
– Kiedy byłam na diecie, zalecano mi 1-2 jajka tygodniowo!
Ależ z jednego żółtka wchłania się najwyżej 0,1 do 0,2 grama cholesterolu. Reszta „przelatuje” przez człowieka i wychodzi drugim końcem.
Już w podręczniku biochemii dla pierwszego roku studentów medycyny z lat 60. napisano czarno na białym, że na ilość cholesterolu we krwi nie ma wpływu cholesterol dostarczany w pożywieniu. Może mi pani powiedzieć, dlaczego późniejsi absolwenci, luminarze nauk medycznych i lekarze praktycy o tym fakcie zapominają?
– Tak czy inaczej, stawia Pan oficjalna dietetykę na głowie. Każe na przykład robić rosołowe wywary z kości, zwłaszcza szpikowych, które powinny być podstawa wszelkich zup.
Szwajcarzy produkują preparat Rumalon – skoncentrowany wyciąg z kości i chrząstek cielęcych – bardzo drogi lek na choroby zwyrodnieniowe. W wielu rejonach Austrii w ekskluzywnych restauracjach serwuje się bardzo drogą potrawę, której głównym składnikiem jest szpik z kości. W szpiku kostnym powstają krwinki czerwone i białe. Tłuszcz z kości jest najlepszym tłuszczem, jaki może spożywać człowiek, nie mówiąc o tym, jakim tanim, a Galen pisał: „Szpik jest dla człowieka pożywieniem najdoskonalej przysposobionym przez naturę”,
– Już od dziecka słyszałam, że zupy na kościach są niezdrowe. Lekarze medycyny oficjalnej reagują na Pana hasło „tłusto, czyli zdrowo” alergicznie lub wręcz wrogo.
Ci sami lekarze zapominają o podstawach biochemii, o wiedzy wyniesionej ze studiów. Każą jeść szpinak, bo ma dużo żelaza, tylko z tego powodu, że lata temu laboranci pomylili się o jedno zero w obliczaniu jego poziomu. Takich przykładów są dziesiątki, jeżeli nie setki.
– Znany fotografik Chris Niedenthal na Pana diecie schudł kilkanaście kilogramów, a amerykańskiemu „Time’owi” wyznał: „Jak jestem głodny, biorę kawałek żółtego sera, grubo smaruję masłem, popijam 30-procentową śmietaną”. Tylko jak uwierzyć, że jedząc tłusto i obficie można schudnąć?
Po kilku dniach diety optymalnej człowiek przestaje odczuwać głód i pragnienie. Czym lepsze jedzenie, tym potrzeba go mniej w kaloriach.
Obliczyłem, że optymalni spożywają pokarm o wartości 1200-1300 kalorii i czują się najedzeni. Gdy mają więcej ruchu, zjadają więcej, ale zachowując proporcje BTW – tłuszczu do węglowodanów i białek. Kalorie nie są równe kaloriom. Samochód jeździ na benzynie, a nie na szyszkach, drewnie, węglu, choć tam też są kalorie. W ubiegłym roku „New England Medical Journal” opublikował wyniki amerykańskich badań różnych diet – wszak 65 procent Amerykanów to ludzie otyli, a nadwaga jest chorobą społeczną – i okazało się, że wyniki diety wysoko-tłuszczowej są bardzo optymistyczne! Wprawdzie wzrasta poziom cholesterolu, ale w jeszcze wyższym stopniu rośnie poziom cholesterolu dobrego, a ubytek wagi jest znaczniejszy niż przy wszystkich innych dietach! Czy wie pani, że badania nad dietą optymalną przeprowadzone w Polsce w 1976 roku na zwierzętach, a w 1980 na ludziach pod kierownictwem profesora Rafalskiego i 11 innych profesorów, wykazały dokładnie to samo. Badano chorych na miażdżycowe zwężenie tętnic wieńcowych szykowanych do operacji by-passów, przeważnie otyłych. Po pół roku stwierdzono znaczny spadek wagi, bez złych objawów, zmniejszenie objawów choroby. Recenzenci mojej diety zalecali badania na wielkich grupach, ale wybuchł stan wojenny.
Gdyby wtedy doszło do badań na dużą skalę, Polacy mogliby być jednym z najzdrowszych narodów.
– Że nie są, wiemy.
Jesteśmy w Europie na trzecim miejscu od końca, jeśli chodzi o stan zdrowia i ilość chorób cywilizacyjnych. Najgorzej, że nikomu tak naprawdę nie zależy, aby wyleczyć te osiem milionów Polaków z nadciśnienia, cztery miliony chorych z cukrzycy, 100-110 tysięcy rocznie mających zawały, 100 tysięcy zapadających na nowotwory, zapobiec 100 tysiącom amputacji kończyn na różnych poziomach rocznie. Uratowałem więcej nóg przed amputacją, niż jakikolwiek chirurg zdołał niepotrzebnie amputować.
– Który naród jest najzdrowszy?
Francuzi, bo jedzą średnio 160 gramów tłuszczu na głowę, wliczając niemowlęta – w Gaskonii jeszcze więcej. Fois gras – pasztet z wątróbek gęsich, smalec gęsi… i najmniej zachorowań na miażdżycę.
– Chorym na wątrobę zaleca Pan smażoną wątróbkę, cierpiącym na choroby stawów – chrząstki, ścięgna, powięzi. Przy stwardnieniu rozsianym ważne jest zjadanie móżdżku zwierzęcego.
W ośrodku optymalnych „Arkadia” w Ciechocinku i Cedzynie było ponad 200 chorych z gośćcem postępującym. OB spadało im po 12 dniach diety o ponad 40 procent. Kiedy jednak jeden turnus karmiłem specjalnym salcesonem z Dębicy, twardym jak piłka, kolagenowym, to OB obniżyło się średnio o 59 procent. Czyli im więcej kolagenu, więcej tkanki łącznej – tego, co się psuje w organizmie tych chorych – tym lepsze zdrowie.
– Kanibale też wierzyli, że jak zjadają mózg wroga, to przejmą jego mądrość, jak serce – to całą jego dzielność.
Drapieżnik nie może zjadać drapieżnika, to niemożliwe!
– Tygrys zjada antylopę.
Ale nie tygrysa. Tak jak żyrafa nie zje zająca, a wilk fasoli, tak nie można spożywać osobnika własnego gatunku. Pies nie zje psa ani kot kota. Tylko ludzie byli wyjątkiem.
A wie pani, że Księga ksiąg zawiera diety dla wojowników, motłochu i rabinów? Którą by pani wybrała?
– Wybrałabym dla rabinów.
O, to, to właśnie! Rabini mieli zjadać „całą tłustość ze zwierzątka żyjącego dłużej niż 21 dni bez żadnej skazy”, najlepiej karmionego przez dwie matki, żeby było tłuściejsze. Nie szynkę, a wątrobę, nereczki i trochę mięsa z prawej łopatki.
Dieta optymalna przewiduje dla ludzi szczupłych 3,5 grama tłuszczu na gram białka. Ale ilość tego białka jest inna dla człowieka ważącego 50 i 100 kilogramów. Inna dla wojowników, rabinów, pospólstwa. W średniowieczu dla rycerza było mięso, dla wodza – wątroba, dla chłopa owsianka. Rabin, czyli kapłan, nie musiał być taki silny. Nie musiał jeść tyle białka, bo jego nadmiar powoduje agresję.
-No widzi Pan, do czego zachęca?
Tłuszcze nie kojarzą się z agresją, ze spokojem. W żywieniu optymalnym je się mniej białka, ponieważ białko jest najwyższej jakości. W połowie lat 70. spożycie białka w Polsce wynosiło 117 gramów na głowę dziennie, z tegu ponad 90 roślinnego. W mojej diecie wystarczy 40-50 gramów białka dziennie.
Węglowodanów też niedużo. Najlepiej, by to były węglowodany najlepszej jakości. Na przykład w jednym ziemniaku, jaki zalecam o obiadu, jest doskonałej jakości skrobia. Ale 50 gramów węglowodanów przewidzianych do codziennego spożycia można znaleźć w 30 dekagramach jabłek, kilogramie pomidorów, 10 dekagramach czekolady z orzechami. Można wybierać.
– Lekarze medycyny oficjalnej zarzucają Pana diecie, że jest jednostronna.
A jedzenie trzy razy dziennie chleba to nie jednostronna dieta? Kot może jeść myszy całe życie, a trawę tylko po to, aby wydalić sierść, która zebrała mu się w żołądku.
– Jaki ma Pan stosunek do wegetarian?
Wegetarianizm to wegetacja. Współczuję im. Tak jak innym trawożernym. Hitler był jaroszem. W krajach przymusowo wegetariańskich nie ma żadnego postępu.
– Zabijane zwierzęta cierpią ból.
Niech pani tu powie tygrysowi. Tak jest urządzony świat. Są zjadani i zjadacze. Człowiek może być zjadany albo zjadać. Lepiej się zapisać do zjadaczy. To chyba oczywiste…
Rozmawiała LILIANA ŚNIEG-CZAPLEWSKA